Zdjęcie: JayMantri/Pixabay.com
– Seksualność daje potężny wgląd w to, kim jesteśmy – wskazuje seksuolog i psycholog David Schnarch, jeden z popularyzatorów terapii partnerskiej opartej na teorii różnicowania*. Chodzi przy tym nie o to „kim jesteśmy“ w relacji, dla kogoś, ale „kim jesteśmy“ jako indywidualne i autonomiczne podmioty. Podmioty, które muszą rozpoznać się jako niezależne i zależne jednocześnie, by stworzyć satysfakcjonującą więź seksualną.
W takim ujęciu terapii partnerskiej widzę też odniesienia do feministycznej perspektywy wobec takich zagadnień jak: znalezienie miejsca (uznanie) dla innego/innej, dla różnicy, szukanie własnego wyrazu i własnej sprawczości. Z punktu widzenia seksuologii te zagadnienia charakteryzują doświadczenia zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Wyjątkiem jest sprawczość, bo ona, a w zasadzie poczucie jej braku, dominuje w doświadczeniu kobiecym. Niemniej ten tekst nie będzie o represjonowaniu seksualności kobiecej, czy o odnajdowaniu seksualności kobiecej, ale o niektórych wartościach feminizmu, które jednocześnie są fundamentalnymi zasadami dobrego seksu.
My to coś więcej niż ja i ty
Heglowską koncepcję uznania, interpretowaną dodatkowo przez Jessikę Benjamin w kontekście teorii więzi**, można z powodzeniem przełożyć na to, co w naukach badających seksualność i relacje, dotyczy rozpoznawania własnych granic i granic partnera/partnerki (innego/innej), przekraczania granic w sposób świadomym (sprawczość), czy wreszcie nadużycia będącego efektem zarówno przemocowego przekroczenia granic, jak nieświadomego przekroczenia granic.
W obu tych perspektywach – filozoficznej i seksuologicznej – mamy do czynienia z podmiotami, które jednocześnie muszą rozpoznawać swoją niezależność, jak i zależność. To relacja między nimi, polegająca na nieustannym badaniu się, negocjowaniu, zachwycie innością, ale też niezrozumieniu, a właściwie akceptacji tego niezrozumienia, prowadzi do powstania dodatkowej wartości, której w pojedynkę by nie osiągnęły. Ale też nie osiągnęłyby jej razem, gdyby nie zachowały jednocześnie świadomości swojej niezależności.
Jessica Benjamin określa tę dynamikę jako paradoks rozpoznania: gdy rozpoznajemy swoją niezależność, stajemy się jednocześnie zależni od rozpoznania przez innego/inną. I jednocześnie w tym kontekście wskazuje na konieczny proces różnicowania: rozpoznajemy siebie jako byt odrębny i innego jako byt odrębny, również w tym znaczeniu, że istniejemy „dla siebie”, a nie dla tego kogoś drugiego.
Właściwie to samo podkreśla David Schnarch, kiedy tłumaczy, jak pary zmagające się z trudnościami w sferze seksualnej mogą poprawić jakość relacji, gdy zrozumieją wagę różnicowania, a tym samym doceniania własnej odrębności. Jeśli seks spełnia inne funkcje niż związane z przyjemnością i tworzeniem więzi (w relacjach) – to znaczy np. jest sposobem potwierdzenia własnej atrakcyjności, wartości, przydatności albo narzędziem kontrolowania partnera/partnerki (regulowanie dostępu do seksu jako sposób sprawowania władzy) – relacja jest oparta na zależności. W takiej relacji to, jakie aktywności podejmujemy i to, co się godzimy może nie być tym, co wypływa bezpośrednio z naszych indywidualnych potrzeb związanych z cielesną przyjemnością.
“Paradoks rozpoznania: gdy rozpoznajemy swoją niezależność, stajemy się jednocześnie zależni od rozpoznania przez innego/inną”
– Im niższy jest poziom różnicowania, tym bardziej jesteśmy skłonni angażować się w wysoce zależne relacje, w których zamagamy się z ciągłą potrzebą zlania się z drugą osobą lub ucieczki – pisze David Schnarch w „Namiętnym małżeństwie”. Wskazuje, że w takich relacjach życie seksualne, ale także komunikacja zbyt często mylone są ze sposobami na uzyskanie uznania i/lub akceptacji. Np. komunikacja postrzegana jest jako dobra, wtedy kiedy partner/partnerka widzi dyskutowany problem tak, jak my tego chcemy, a nie wtedy, gdy służy jako platforma wymiany.
Tymczasem osoba, która czerpie rozpoznanie swoich potrzeb, ale i swojej wartości ze świadomości, że jest niezależnym, autonomicznym podmiotem, dostrzeże również podmiotowość w partnerze/parnerce i co ważniejsze uzna ją jako wartość. David Schnarch wskazuje, że zróżnicowanie nie jest przeciwieństwem głębokiej, uczuciowej więzi, wręcz przeciwnie – wydobywa zdolność do czułości, szczodrości i współodczuwania.
Podobne spojrzenie na relację seksualną jest również widoczne w innych koncepcjach stosowanych w terapii seksuologicznej, zebranych pod zbiorczym parasolem „seksu wystarczającego dobrego”.***
Zatracić się, ale nie stracić siebie
Jessica Benjamin wskazuje, że w procesie różnicowania właśnie przeżycie erotyczne może być intensywnym doświadczeniem balansowania między rozmyciem własnych granic, a pozostawaniem w kontakcie z nimi. Pisze, że to również jest formą wzajemnego rozpoznania, w której można odpuścić czujność, samokontrolę i bieżącą świadomość bez utraty świadomości na głębszym poziomie.
Podobną grę między „ja” a „innym/inną” w kontekście pożądania (może nie tylko seksualnego, ale na pewno również seksualnego) widać także u Luce Irigaray, gdy pisze:
Pożądanie wiedzie nas do przekraczania tego, czym lub kim już jesteśmy, skłania nas do wyjścia poza siebie, a w szczególności w kierunku innej/innego jako odmiennego. Pielęgnowanie naszego pożądania musi doprowadzić nas zarówno do otwarcia nas samych na ten element, który zachęca nas do wyjścia poza nas samych, jak i do pozostania w sobie po to, by nie odciąć sie od źródeł naszej żyjącej energii.
Samo pożądanie Lucy Irigaray nazywa naturalną i tajemniczą energią przeznaczona do dzielenia się z inna/innym, ale słusznie zauważa, że to nie dzielenie czy współdzielnie energii (tym samym współdoświadczenie i współprzeżywanie) są celem partnerów/partnerek, gdyż nazbyt często relacje seksualne postrzegane są jako okazja do wydatkowania lub wyczerpywania naszej energii.
Trudno przecież wyobrazić sobie doświadczenie oparte na współdzieleniu bez zrozumienia, że jego częścią muszą być niezależne podmioty – jednocześnie świadome swojej odrębności i świadomie dokonujące wyboru, by trochę z niej odpuść, trochę się posunąć. Dobry seks nie jest bowiem poświęceniem, obowiązkiem, wyścigiem, testem sprawnościwym, czy realizowaniem roli „idealnego kochanka/kochanki“.
Empatia jako drogowskaz
Feministyczne odwoływanie się do indywidualnego doświadczenia również można, a nawet trzeba, przełożyć doświadczenie erotyczne. Właściwie nie ma innej aktywności człowieka, która byłaby w równym stopniu indywidualizowana i jednocześnie poddana tłamszącej presji pytania „czy to jest normalne“. Bo choć prawdą jest, że pewne zachowania i aktywności są powszechniejsze niż inne, to te „mniejszościowe“ są absolutnie równoprawne.
Drogą, zaproponowaną przez Dianę Tietjens Meyers, jest empatia, która rozbija aspirujące do bycia uniwersalnymi systemy kategoryzowania rzeczywistości.***** Tam, gdzie widać jednostkę – a można ją dostrzec dzięki emaptii – tam zawsze też będzie widać wyjątek. Empatia sprawia, że ogólne reguły rozpadają się.
W seksuologii w to miejsce wchodzi tzw. norma partnerska: to, na co zgadzają się partnerzy i partnerki, to, co sprawdza się w ich konkretnej sytuacji i w konkretnym czasie, jest w porządku i jest na miejscu. A negocjowanie normy partnerskiej jest nieskończonym procesem wyznaczanym przez uznanie, różnicowanie i empatię.
* O teorii różnicowania więcej w książce pt. „Namiętne małżeństwo“
** Jessica Benjamin w “The Bonds of Love” odwołuje się do teorii więzi, której autorem jest John Bowlby
*** Koncepcja seksu wystarczająco dobrego, stworzona przez duet Barry W. McCarhty/Micheal E. Metz, do której nawiązuje także Marty Klein ze swoją inteligencją seksualną, zakłada, że każdy z partnerów/partnerek jest odpowiedzialny za własną przyjemność, a wobc partnera/partnerki – za wysłuchanie i uszanowanie jej/jego potrzeb i granic w zgodzie ze swoimi potrzebami i granicami. W takim podejściu życie seksualne jest nieustająco negocjowane i podąża za zmianami, jakie zachodzą w życiu każdego z partnerów/partnerek, jak i w ich wspólnym życiu.
**** Więcej: Luce Irigaray „W jaki sposób różnica płciowa może ocalić nasz świat“
***** Więcej: Diana Tietjens Meyers „Subjection and Subjectivity: Psychoanalytic Feminism and Moral Philosophy“