Seks totalny. Seks integrujący. Seks ciała. Dla Michaela Castlemana to total-body sex. To nie tylko coś więcej niż seks ograniczający się do strefy genitaliów, ale cała filozofia życia blisko swojej cielesności, blisko fizycznej, zmysłowej przyjemności, blisko swojej seksualności. Swojej i partnera lub partnerki.
Książka Castlemana „Great sex. A man’s guide to the secret principles of total-body sex” jest właściwie adresowana do mężczyzn i to mężczyzn heteroseksualnych, ale lekcja dotycząca przyjemności, którą daje, może się przydać także kobietom. Bo przyjemność nie tylko trzeba umieć dać, ale też, a może przede wszystkim, trzeba umieć przyjąć. Bardzo się to łączy z koncepcją odpowiedzialności za swoją przyjemność i w praktyce za orgazm. Jeśli niektórym osobom trudno przychodzi pozwolenie sobie na „bycie” w seksie i odczuwanie, jeśli orgazm jest czymś, co trzeba osiągnąć, to przyjemność staje się bardziej pracą niż doświadczeniem. Jeśli dochodzi do tego trudność z odpuszczeniem kontroli, oddaniem się przyjemności, to cokolwiek zrobi partner lub partnerka raczej nie przyniesie oczekiwanej kulminacji.
Według Castlemana mężczyzna – bo o nich głównie pisze – nie jest „dawcą”, „dostarczycielem” orgazmu kobiety. To, co partnerzy natomiast mogą dla siebie zrobić, polega raczej na kreowaniu takich warunków i takiej atmosfery, którzy w najlepszy sposób będzie sprzyjać seksualnej ekspresji w danej konkretnej sytuacji i przez konkretnych partnerów. Jeśliby chcieć przełożyć to na jakieś praktyczne umiejętności, to najważniejszą będzie po prostu uważność na siebie i na partnera, na swoje potrzeby i na jej/jego potrzeby.
Bez uważności trudno też mówić o seksie, który ewoluuje razem ze związkiem. Życie przynosi naprawdę wiele zmian, które bardzo znacząco wpływają lub mogą wpływać na nasze życie seksualne. Nawet zakładając, że mamy stałego partnera, z którym łączy nas satysfakcjonujący seks, możemy zmierzyć się np. z ciążą i pojawieniem się dziecka w rodzinie, chorobami, rozłąką z powodu pracy itd. To wszystko będzie wymagało dostosowania także w sferze seksualności.
Koncepcja „seksu totalnego” ma też w książce Castlemana swój bardzo konkretny wymiar. To wszystko to, co łączy się z odejściem od myślenia o seksie jako czynności, która przydarza się co jakiś czas, na rzecz rozumienia seksu i seksualności jako stanu, czy energii między partnerami. Tak więc seks totalny to dużo blisko fizycznej między partnerami poza sypialnią, dużo dotyku na co dzień, dużo czułości, dużo pieszczot, dużo eksplorowania ciała partnera czy partnerki, dużo bycia blisko w tym najbardziej pierwotnym, fizycznym wymiarze.
A na koniec, choć dla wielu może to być najważniejsze, obiecuję, że mało jest książek, które dają tak wiele konkretnych wskazówek dotyczących seksu, jak „The Great Sex”.