Po alternatywne porno sięgają ludzie o innej wrażliwości. Wyjątkowe dla tego nurtu jest poczucie solidarności między autorami/autorkami a widzami/widzkami. Coraz więcej filmów niszowych powstaje ze zbiórek crowdfundingowych. To oznacza, że znacznie większy niż w mainstreamie jest wpływ odbiorców i odbiorczyń na treść.
O porno alternatywnym rozmawiałam z Antonim Ruszkowskim, badaczem pornografii i kulturoznawcą.
Anna Zaleska: Jakie zjawiska w pornografii są w tej chwili dla Ciebie najciekawsze?
Antoni Ruszkowski: Najbardziej aktualnym zjawiskiem, które pojawiło się w pornografii w ostatnim czasie i przykuło moją uwagę, jest tzw. korona-porno, czyli porno epidemiczne. To filmy opierające swoją fabułę na tematach związanych z epidemią, z Wuhan, z noszeniem maseczek. Zaczęły powstawać bardzo szybko, bodaj na przełomie lutego i marca 2020 roku. Filmy o tej tematyce stanowią kolejny przykład tego, jak pornografia błyskawicznie odpowiada na potrzeby swojej widowni.
Oczywiście wiele z tych filmów jedynie tytułami nawiązuje do COVID-19, by polepszyć oglądalność w ramach darmowych serwisów z pornografią. Można jednak znaleźć i takie produkcje, które na poziomie fabularnym oswajają problematykę pandemii, a nawet twórców, którzy używają porno jako platformy do edukowania na temat bezpieczeństwa zdrowotnego w kontekście wirusa SARS-CoV-2.
To faktycznie niezwykle aktualna ciekawostka. A co widzisz jako nowy, ważny nurt w przemyśle pornograficznym?
W badaniu historii pornografii niezwykle interesujący jest sposób jej wytwarzania i dystrybucji od strony technologicznej. Pornografia jest wyjątkowym gatunkiem z tego względu, że jej historia w bardzo mocnym stopniu skorelowana jest z przemianami nie tylko społecznymi, kulturowymi czy prawnymi, ale właśnie ze sfera technologiczną, która bardzo często wyznaczała ramy, tego w jaki sposób można było prezentować zainscenizowane sceny niesymulowanych zbliżeń seksualnych.
Klasyczne filmy fabularne (tj. niepornograficzne), które publiczność oglądała w kinach, od samych początków były wytwarzane z wykorzystaniem taśmy 35 mm. Natomiast twórcy filmów pornograficznych sięgali po rozmaite formaty taśm – wpierw było to oczywiście 35 mm, potem 16 mm w latach 20. i 30-tych XX wieku, 8 mm po II wojnie światowej, a następnie ponowne wykorzystanie taśmy 35 mm, połączone z wkroczeniem pornografii do publicznej przestrzeni kinowej na przełomie lat 60. i 70-tych. W następnej dekadzie porno diametralnie przyczyniło się do popularyzacji technologii VHS, czyli dobrze w Polsce znanej klasycznej taśmy wideo. Pornografia przyłożyła się również do popularyzacji formatu DVD oraz rozwoju technologii streamingu online.
Ów ścisły związek porno z technologią zwrócił uwagę jednego z najwybitniejszych badaczy pornografii, którym jest Joseph W. Slade. Ukute przez niego prawo mówi o tym, że każda nowa technologia komunikacyjna bardzo szybko znajduje zastosowanie o charakterze seksualnym. Zasadność tego stwierdzenia widać po dziś dzień.
Najnowszym medium, które od kilku lat zaczyna wkraczać w świat pornografii, jest wirtualna rzeczywistość w rozumieniu filmów kręconych z wykorzystaniem technologii 3D, kamer zdolnych rejestrować obraz w 360 stopniach. Nie mam tu na myśli cyberseksu, w którym za sprawą wybranych awatarów angażujemy się w zastany świat. Nadal mamy do czynienia z prezentowanym filmem, ale trójwymiarowym.
Można zapytać dlaczego w pornografia sięga po tę wirtualność. Jedną z cech definiujących ten gatunek jest próba nieustannego skracania dystansu dzielącego widzów od zapośredniczonego przeżycia. Do niedawna rozwiązaniem stylistycznym, które temu służyło, było ujęcie POV, czyli point-of-view. To sposób filmowania akcji z punktu widzenia „bohatera”, najczęściej mężczyzny, który partycypuje w akcie seksualnym. Co ciekawe, ten rodzaj ujęcia jest niemal nieobecny w produkcjach hollywoodzkich. A już z pewnością nie tworzy się z jego pomocą całych filmów, poza nielicznymi wyjątkami, w rodzaju „Lady in the Lake” (1946) czy „Hardcore Henry” (2015).
Mnie ta technika kojarzy się z grami komputerowymi.
I całkowicie słusznie, bo to właśnie gry można nazwać królestwem FPP (first person perspective). Pornografia wirtualna jest krokiem do przodu w stosunku do poprzednich form jej prezentowania. Wirtualna rzeczywistość nie jest jednak konceptem nowym. Już kilka dekad temu podłączenie się do komputera za sprawą specjalnych okularów wydawało się ideą stojącą u progu (vide film „Kosiarz umysłów”).
Jednak dopiero współcześnie wirtualność, za sprawą rozwiązań takich firm jak Sony (technologia Playstation VR), Facebook (okulary Oculus Rift) czy Samsung (Gear VR), zdaje się przekraczać punkt ciężkości, który może sprawić, że „trzeci wymiar” zacznie faktycznie masowo trafiać do naszych domów. Właśnie za sprawą porno!
Ciekawym przykładem zastosowania wirtualnej rzeczywistości w porno jest projekt Holodexxx. To przedsięwzięcie, którego celem jest niezwykle precyzyjne zeskanowanie ciał aktorek i aktorów, by następnie przekształcić je w postaci, z którymi widzowie (a może gracze?) mogą wchodzić w różnego rodzaju interakcje. To też przykład odejścia od tego, co mówiłem wcześniej.
Tutaj chodzi o ingerowanie w wirtualną rzeczywistość, o możliwość aktywnej partycypacji. Jest to połączenie świata filmu – ciał aktorek, które są znane z pornograficznego mainstreamu – ze światem wirtualnym, w którym możemy realizować własne fantazje. To z kolei jest bardzo interesujące od strony etycznej: co można robić z awatarem…
Z wizerunkiem?
Tak: czy to „jest” ta osoba, czy to „nie jest” ta osoba. Rzeczywistość wirtualna od strony seksuologicznej wydaje się niezwykle ciekawym zagadnieniem, bowiem poza zwielokrotnieniem naszego poczucia immersji w świat przedstawiony niesie ze sobą nowe możliwości związane z kwestiami identyfikacji. Umożliwia „wcielanie” się w osoby o płci odmiennej od tej, z którą się identyfikujemy.
Przykładowo osoba utożsamiająca się z płcią męską ma możliwość spojrzenia na ciało kobiety jej oczami, oglądania ciała penetrowanego przez męskiego aktora. Wirtualna pornografia rzuca wyzwanie klasycznemu pojęciu identyfikacji. Jej wyjątkowość polega na tym, że umożliwia dosłownie spojrzenie na świat cudzymi oczami, w trójwymiarze. Rezultaty przyjęcia takiej perspektywy bywają zaskakujące. Więcej tutaj
Cieszę się, że nawiązałeś do kwestii grania z płcią, bo chciałabym uchwycić także perspektywę genederową w patrzeniu na pornografię. Moja pierwsza myśl kieruje się ku optyce kobiecej, ale może właśnie transgresja, przekraczanie płci jest ciekawsze w Twojego punktu widzenia. Czym dla Ciebie jako badacza byłaby zatem ta genederowa perspektywa w pornografii?
Patrząc na pornografię w ujęciu historycznym, na gatunek, który swe życia zaczął pod koniec XIX w., stosunkowo świeżym zjawiskiem jest coś, co wiele osób określa mianem „pornografii dla kobiet”, czy „feministycznej”. Nurt ten swymi korzeniami sięga połowy lat 80-tych, więc w tym kontekście można mówić o współczesnej zmianie genderowej, jeśli chodzi o kwestie związane z tym, kto sięga po kamerę i kto tworzy świat pornograficzny.
Uściślijmy jednak najpierw samo pojęcie. Termin „pornografia dla kobiet” dotyczy najczęściej pornografii tworzonej z myślą o kobietach i której grupą docelową są kobiety. Ale „dla kobiet”, czyli dla kogo? Jak zdefiniować w ogóle taką grupę odbiorczyń? Pojawią się głosy, że pornografia dla kobiet ma uwzględniać tzw. kobiece potrzeby w zakresie odbioru treści erotycznych.
Zderzamy się tutaj jednak z esencjonalnym podejściem do seksualności, z przyjęciem określonego modelu kobiecej seksualności, najczęściej odwołującego się do XIX-wiecznej wizji kobiety jako istoty delikatnej, wrażliwej, najczęściej pasywnej, zestawionej z postacią mężczyzny kreowanego na osobę aktywną, inicjującą seks i nadającą mu ton.
Co więcej, można spotkać mężczyzn tworzących „kobiecą” pornografię. Pójdźmy dalej: co z męskimi odbiorcami przekładającymi feministyczne porno nad pornografię mainstreamową? To wszystko zaburza klarowny, i moim zdaniem niepotrzebny, podział.
A jak widzisz autorki filmów pornograficznych?
Pornografię dla kobiet często utożsamia się nie tylko z tym, kto ma ją oglądać, ale także z tym, że tworzą ją kobiety. O ile kino klasyczne nie musiało długo czekać na pierwszą reżyserkę – za pierwszą kobietę za kamerą uważa się Francuzkę Alice Guy-Blanche, która w 1896 roku, czyli rok po zaprezentowaniu kinematografu, pokazała światu „Wróżkę w kapuście” – to pierwsza twórczyni filmu porno objawiła się kilkadziesiąt lat później, bo dopiero w roku 1973, kiedy Charlene Webb nakręciła obraz pt. „Goldenrod”. To przepaść czasowa.
Co się zatem z Twojej perspektywy kryje pod pojęciem “pornografia feministyczna”?
W przypadku pornografii feministycznej często możemy spotkać się z pewną agendą, stanowiskiem, które wyrasta obok filmu. Można tu przywołać rozmaite manifesty pisane przez reżyserki, prace, w których przedstawiają swoją koncepcję feministycznej pornografii. Przykładami mogą być „The Puzzy Power Manifesto”, „Dirty Diaries Manifesto”.
Rozmawiając o pornografii feministycznej warto przytoczyć myśl Carole J. Sheffield, która napisała niegdyś, że męscy producenci pornografii definiują kobiecą seksualność dla męskich klientów. Jeżeli przyjmiemy ów pogląd o tym, że pornografia głównego nurtu jest “męska”, to obecność pornografii, która jest “kobieca” spełnia istotną rolę, jaką jest wniesienie do dyskursu na temat seksualności żeńskiego punktu widzenia. Taka pornografia, poprzez poszerzanie obszarów dyskusji i włączanie do niej niesłyszalnych dotąd głosów przyczynia się do pluralizmu idei i w tym sensie spełnia jeden z postulatów feministycznych, jakim jest zaznaczenie kobiecego głosu w przestrzeni publicznej.
Podsumowując, jestem zdania, że należałoby porzucić terminy „dla kobiet” czy „feministyczna” i po prostu używać sformułowania „pornografia alternatywna”, które staram się popularyzować od kilku dobrych lat. Termin ten zwraca się ku zawartości filmu, nie mówi o tym, kto stoi za kamerą, ani kto ten film powinien odbierać, lecz skupia się na tym, co zawiera sam film. Przy tak przyjętej perspektywie nie musimy się domyślać, jakie są intencje twórców, poglądy odbiorców.
Co się składa na tę alternatywność? Co ją definiuje?
To pornografia wytwarzana według innych mechanizmów. I ekonomicznych i artystycznych. To filmy zdecydowanie bardziej różnorodne, jeżeli chodzi o zawartość, o reprezentacje płci, prezentację tożsamości seksualnych, a także takie aspekty jak wiek performerów, kolor skóry, rozmiary ciała itd. Oczywiście w mainstreamie mamy różnego rodzaju fetysze, ale one najczęściej są porozdzielane, a życie nie jest przecież czarno-białe.
Przykładem bardzo mocnego tabu za sfery różnorodności seksualnej, która praktycznie nie pojawia się w mainstreamie, jest męski biseksualizm. Kobiety są biseksualne w mainstreamowej pornografii, mężczyźni zasadniczo nie. Porno alternatywne pokazuje bardziej złożone oblicze ludzkiej seksualności, nie ucieka od osób homoseksualnych, biseksualnych, transpłciowych, queerowych.
Ważną cechą pornografii alternatywnej jest sposób prezentowania aktu seksualnego, który w pornografii mainstremowej przybiera kształt zrytualizowanej gry: możemy z góry założyć, jak akcja seksualna jest rozpocznie, jaki będzie miała przebieg i jak się zakończy. Porno alternatywne wsadza przysłowiowy kij w szprychy, pokazuje, że akt seksualny jest mniej przewidywalny niż się wydaje scenarzystom i scenarzystkom filmów mainstreamowych.
Idąc dalej tym tropem dochodzimy do zagadnienia orgazmu. W filmach głównego nurtu szczytowanie pokazywane jest przede wszystkim z perspektywy męskiej przyjemności, zaś alternatywa bardzo mocny akcent kładzie na przyjemność kobiecą. Wiąże się z tym zmniejszenie roli cum shotu, czyli ujęcia wytrysku, będącego jednym z najważniejszych ujęć w mainstreamie, obok meat shotu (ujęcie penetracji stanowiącego dla widzów dowód, że filmowany seks jest prawdziwy).
Z tego, co mówisz w dużej mierze wynika odpowiedź na następne pytanie, ale jednak nadal je zadam: po co sięgać do tej pornografii alternatywnej, skoro jest Pornhub?
To pytanie w stylu: po co sięgać po black metal czy grind core, kiedy można słuchać pop’u serwowanego przez komercyjne rozgłośnie radiowe? Jest tyle odpowiedzi, ile odbiorców i odbiorczyń. Najważniejsza odpowiedź jest taka: sięgamy po pornografię, żeby się rozerwać seksualnie, żeby się podniecić, żeby osiągnąć przyjemność podczas masturbacji towarzyszącej projekcji.
Skutki oglądania pornografii poddaje się naukowemu badaniu od kilku dekad. Jednak założenie tych badań ma na celu odkrycie wyłącznie negatywnych skutków odbioru filmów dla dorosłych. Znamienne jest to, że pozytywne aspekty konsumowania pornografii właściwie nie są analizowane. Tymczasem bodaj jedyną reakcją, co do której występowania nie ma wątpliwości, gdy mówimy o użytkowaniu pornografii jest masturbacja (i orgazm będący jej wynikiem). A ta, jak wiadomo, ma bardzo pozytywny wpływ na zdrowie psychiczne i fizyczne.
Po co zatem sięgać do pornografii alternatywnej? Po przyjemność właśnie. Bardzo wiele osób osiąga ją przy pornografii mainstreamowej, tak samo jak bardzo wiele osób świetnie się bawi przy rocku, disco, techno. Ale są też ludzie, którzy szukają czegoś innego w muzyce. Podobnie można znaleźć ludzi szukających czegoś odmiennego w pornografii. Mają inną wrażliwość, co innego ich/je podnieca. Cel jest ten sam, ale droga dojścia inna.
Jak trudno jest znaleźć pornografię alternatywną?
Na szczęście odnalezienie takiej pornografii nie jest przesadnie trudne, choć Pornhub nie jest najlepszym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań niszowego porno. Warto odwiedzić strony opisujące twórczość alternatywnych reżyserek i reżyserów, takie jak Feminist Porn Guide. Prawdziwą kopalnią wiedzy jest Porn Film Festival Berlin, czyli festiwal porno, który od 2006 roku odbywa się w stolicy Niemiec. Jeśli ktoś nie ma czasu czy chęci, by pod koniec października jechać do Berlina, może ściągnąć katalog festiwalowy, który pokazuje ciekawe przykłady pornografii alternatywnej z całego świata.
Jak ona jest dystrybuowana?
To się zmienia. W swych początkach były to filmy produkowane z myślą o nośnikach fizycznych. Streaming online został początkowo zdominowany przez twórców mainstreamowych. Twórcy niezależni przez długie lata byli „przyspawani” do VHS czy DVD, być może z powodów ekonomicznych. Z pewnością łatwiej im było mieć kontrolę nad tak dystrybuowanymi filmami, zapewne mieli większy zwrot z inwestycji. Ale czasy się zmieniają, czego przykładem może być decyzja Eriki Lust o porzuceniu dystrybucji DVD na rzecz streamingu.
W tych nowościach technologicznych, wirtualnym porno, widać też nurt alternatywny?
To jest na razie czysty mainstream. Nie spotkałem jeszcze twórców niszowych, którzy by się zabierali za tę technologię.
Chciałabym jeszcze dopytać o różnice między pornografią głównego nurtu a pornografią alternatywną. Na co jeszcze zwróciłbyś uwagę?
Alternatywność nowej pornografii nie zasadza się jedynie w odmiennej zawartości samych filmów oraz bardziej komfortowych warunkach ich wytwarzania. Zakłada również odmienną konsumpcję porno. Bliskie są tu skojarzenia z handlem fair trade, w którym kupujemy kawę pochodzącą z małych plantacji lub zjadamy tuńczyka złowionego z poszanowaniem życia delfinów.
W modelu alternatywnej pornografii wymaga się odpowiedzialnych konsumentów, którzy finansowo wspierają osoby tworzące – w domyśle – bardziej wartościowe kino. Funkcjonują tutaj inne zasady związane z ekonomią produkcji i odbioru – widzowie mają zdecydowanie mocniejszą rolę kulturotwórczą. Pieniądze w alternatywie wydają się bardziej istotne niż w mainstreamie. Filmy głównego nurtu najczęściej „wyjdą” na swoje, zaś w alternatywie pornograficznej posiadanie widzów płacących za content to być albo nie być. Ten proces uwidacznia się także w akcjach crowdfundingowych. Pornografia alternatywna jest coraz częściej produkowana z wykorzystaniem zbiórek. Przykładowo Shine Louise Houston, amerykańska reżyserka queerowego porno, swoje dwa ostatnie filmy, i to pełnometrażowe, była w stanie wyprodukować za środki zebrane od ludzi z całego świata.
Uwidacznia się tutaj element wspólnotowości, siostrzeństwa, braterstwa, solidarności widzów z twórcami. Tego nie widać ani w mainstreamie pornograficznym, ani w filmach hollywoodzkich. To jedna z wyjątkowych stron pornografii alternatywnej.
Antoni RUSZKOWSKI – kulturoznawca i „pornograf”. Ukończył historię na Uniwersytecie Gdańskim oraz filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor bodaj pierwszej w Polsce pracy magisterskiej o pornografii filmowej (Seks, hardcore i kasety wideo. Narodziny i rozwój filmu pornograficznego). Z czasem zaczął dojrzewać do tego, by tą tematyką zająć się zawodowo. I tak narodził się pomysł otwarcia sklepu www.kinkywinky.pl, którego prowadzeniem zajmuje się na co dzień