Seksualna ekspresja może być nieograniczona (pod dwoma warunkami: między dorosłymi i za zgodą). I na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta prosta prawda jest bardziej niż oczywista. Tylko na pierwszy.

Gdy zastanowić się przez chwilę, jakie skojrzenia budzi słowo seks, to okazuje się, że często rozumiemy je wąsko. W heteroseksualnym świecie seks to najczęściej penis + wagina + orgazm (choć ten bywa kapryśny), poprzedzone różnymi rodzajami gry wstępnej. Im bardziej powszechny jest ten przekaz, tym więcej ludzi uważa go za „normalny“, albo „naturalny“ i tym cześciej go rozpowszechnia. Koło się zamyka.

Tymczasem doświadczenie seksualne i sensualne płynące z bliskości fizycznej między partnerami jest dużo szersze (to właśnie podkreśla pozytywna seksualność). Wymieniam tylko przykłady: dotyk skóra do skóry, przytulanie, głaskanie, masowanie, ugniatanie, muskanie, lizanie, całowanie wszystkich mniej i bardziej czułych punktów na ciele partnera. To wszystko może być niezwykle przyjemne nie tylko jako wstęp do seksu. Jeśli zmęczony partner lub partnerka marzy tylko o masażu głowy, lepiej cieszyć się tą bliskością, niż dusić w sobie myśl: „dziś nici z seksu“. Tak szeroko rozumiany seks przestaje być aktywnością, która może się udać lub nie udać i którą statystyki mierzą na skali „trzy razy w tygodniu, raz w miesiącu“, a staje się pewnym stanem, w którym partnerzy po prostu są.

Nie chodzi o to, by rezygnować z ulubionych pozycji, ani tym bardziej z orgazmu, ale o to, by pamiętać, iż form wyrażania seksualności jest znaczenie więcej. To tylko nasze przekonania podpowiadają nam, że coś jest lub nie jest „prawdziwym seksem“. Nie dajcie się na to nabrać, prawdziwe jest tylko doświadczenie.

Fot. Pixabay.com